Po zwycięstwach z GKS-ami z Katowic i Tychów Arkowcy stanęli przed szansą zanotowania pierwszej zauważalnej passy triumfów w tym sezonie. By tak się stało, żółto-niebiescy musieli jednak wygrać w Bełchatowie ze Skrą Częstochowa, która w bieżących rozgrywkach zaskakuje in plus, znajduje się w środku tabeli i potrafi być niebezpieczna dla każdego zespołu w stawce. Do realizacji tej misji Ryszard Tarasiewicz przewidział optymalne zestawienie swoich zawodników. Nie zaskoczył również Jakub Dziółka - szkoleniowiec częstochowian posłał w bój od pierwszej minuty piłkarzy, którzy stanowią w tym sezonie podporę jego wyjściowej jedenastki.

Pierwszy strzał na bramkę stał się udziałem gdynian - w 11. minucie Adamczyk po podaniu Gola próbował szczęścia sprzed pola karnego, ale piłka minęła bramkę w odległości kilku metrów. Potem do głosu doszli jednak nominalni gospodarze. Najpierw Pyrdoł wykonał lekkie uderzenie w środek bramki sprzed szesnastki, z którym bez problemu poradził sobie Krzepisz, a w następnych minutach dwukrotnie na bramkę Arki z tej samej kępki trawy na 20. metrze strzelał Baranowicz, natomiast golkiper żółto-niebieskich w obu przypadkach parował te uderzenia na rzuty rożne. W 29. minucie boisko opuścił kontuzjowany Dobrotka, a w jego miejsce na murawie zameldował się Ziemann. Po upływie pół godziny gry podopieczni Tarasiewicza próbowali się obudzić, ale strzał Haydary'ego został wyblokowany, a próba Ziemanna sprzed pola karnego okazała się wyraźnie niecelna. W 35. minucie Krzepisz odbił przed siebie uderzenie Szymańskiego z rzutu wolnego z 20 m, a chwilę później fenomenalnie przerzucił nad poprzeczką strzał głową Krzyżaka z bliska. Po drugiej stronie boiska Haydary zszedł z futbolówką z lewego skrzydła do środka i uderzył mocno, ale celownik Afgańczyka był w tej sytuacji mocno rozregulowany. Parę momentów później wróciliśmy pod bramkę żółto-niebieskich, gdy Krzepisz złapał próbę Hilbrychta z linii szesnastki. W 43. minucie Czubak ograł obrońcę z boku pola karnego, po czym oddał strzał z ostrego kąta w krótki róg, natomiast Bursztyn zachował czujność. Do przerwy w Bełchatowie goli nie oglądaliśmy.

Druga połowa rozpoczęła się dla Arki w najlepszy możliwy sposób. W 51. minucie Milewski zanotował odbiór 25 m od bramki Skry, kapitalnym podaniem wyprowadził Adamczyka do sytuacji oko w oko z Bursztynem, a rozgrywający gdynian skutecznym strzałem w długi róg wyprowadził Arkowców na prowadzenie. Sześć minut później Gol świetnie przechwycił futbolówkę i umiejętnym zagraniem w pole karne wykreował Czubakowi czystą pozycję, natomiast ten ostatni z ostrego kąta trafił w boczną siatkę. Częstochowianie nie zamierzali pozostawać bierni wobec prowadzenia piłkarzy Tarasiewicza. W 66. minucie Skra rozegrała znakomitą akcję w trójkącie Pyrdoł - Winiarczyk - Kozłowski, lewy wahadłowy dograł na przedpole bramki Arki, a tam napastnik biało-niebiesko-czerwonych dopełnił formalności i zapakował piłkę do siatki, doprowadzając do wyrównania. Nad Bełchatowem rozszalała się ulewa, gdynianom zaczął palić się grunt pod stopami, a zawodnicy Tarasiewicza nie zamierzali z założonymi rękami patrzeć, jak tracą punkty. W 74. minucie Gol wykonał prostopadłe podanie w kierunku Haydary'ego, piłkę spod nóg Afgańczyka wygarnął Krzyżak, ale zrobił to na tyle niezdarnie, że z futbolówką na bramkę Bursztyna popędził Czubak. Napastnik żółto-niebieskich wyszedł sam na sam z golkiperem Skry, przerzucił nad nim piłkę, ta zatrzymała się na słupku, biegnącego do dobitki Stępnia zastopował Mesjasz, ale futbolówkę zgarnął Haydary i mocnym strzałem pod poprzeczkę zdobył swoją szóstą bramkę w sezonie, dając jednocześnie Arkowcom wynik 2:1. Bardzo długo trwała jeszcze analiza VAR, bo sędzia główny Piotr Urban i arbiter z wozu Damian Sylwestrzak weryfikowali ewentualny faul Czubaka oraz spalonego, ale ostatecznie rozjemca z Legionowa nakazał wznowienie gry od środka. W 86. minucie powinno być po meczu, ale Czubak w sytuacji sam na sam z Bursztynem po podaniu Milewskiego strzelił dwa metry obok lewego słupka. Dwie minuty później niecelnie głową uderzał Michalski. Sędzia Urban doliczył do regulaminowego czasu gry aż sześć minut, co było pokłosiem przeciągającej się analizy po trafieniu Haydary'ego. W trzeciej z nich Afgańczyk próbował przelobować Bursztyna z 25 m, ale nie okazał się to szczególnie celny pomysł. Skra nie była już w stanie poważnie zagrozić bramce Krzepisza i spotkanie zakończyło się triumfem żółto-niebieskich.

Graczom Tarasiewicza należą się słowa uznania za konsekwentne dążenie do realizacji założonego celu. Styl gry gdynian pozostawia wiele do życzenia, natomiast nikogo to nie interesuje, skoro wyniki są zgodne z oczekiwaniami. Arkowcy pokazują na murawie boiskowy pragmatyzm, wreszcie wykorzystują swoje okazje i dzięki temu zanotowali właśnie trzecie zwycięstwo z rzędu. Kolejny komplet punktów sprawia, że żółto-niebiescy znajdują się na pozycji wicelidera, tracąc jeden punkt do prowadzącego Ruchu i mając dwa oczka przewagi nad ŁKS-em (ten zagra w tej kolejce z Niecieczą na własnym boisku), trzy nad Puszczą (niepołomiczanie podejmą Sandecję) i cztery nad Wisłą (która mierzy się właśnie w Rzeszowie ze Stalą). Następny mecz Arka rozegra w najbliższy piątek o 18:00 - na Stadionie Miejskim gdynianie podejmą Chrobrego Głogów. Zapraszamy do kupowania biletów na to spotkanie.


Skra Częstochowa - Arka Gdynia 1:2

Bramki: Kozłowski 66' - Adamczyk 51', Haydary 74'

Skra: Bursztyn - Szymański, Mesjasz, Krzyżak - Brusiło (62' Flak), Olejnik, Baranowicz (87' Michalski), Winiarczyk - Hilbrycht (62' Gołębiowski), Pyrdoł (87' Babiarz) - Kozłowski (72' Sangowski).

Arka: Krzepisz - Rymaniak, Marcjanik, Dobrotka (29' Ziemann), Stolc - Haydary, Milewski, Gol, Adamczyk (69' Aleman), Stępień (84' Tomal) - Czubak.

Żółte kartki: Babiarz (poza boiskiem), Pyrdoł, Flak.

Sędzia: Piotr Urban (Legionowo).