Do rywalizacji przy ul. Oleskiej Arkowcy przystępowali z silnym postanowieniem poprawy po przegranej w fatalnym stylu batalii z Górnikiem Łęczna na własnym boisku. W stolicy polskiej piosenki musieli sobie poradzić bez pauzującego za kartki Janusza Gola, którego miejsce w podstawowym składzie zgodnie z przewidywaniami zajął Adrian Purzycki. Do wyjściowej jedenastki wrócił za to Karol Czubak, który swoją kartkową karencję odbył przed tygodniem. Na środku obrony od pierwszej minuty mogliśmy oglądać kontuzjowanego ostatnio Michała Marcjanika, a pozycję na prawej flance defensywy dość nieoczekiwanie - biorąc pod uwagę słabe występy w minionych kolejkach - zachował Jerzy Tomal. Adam Nocoń zaskoczył z kolei taktyką - po raz pierwszy w rundzie wiosennej zdecydował się wystawić nie czterech, a pięciu obrońców. Pauzującego za kartki Piotra Żemłę zgodnie z przedmeczowymi prognozami zastępował debiutujący w barwach niebiesko-czerwonych Maksymilian Pingot, a do 19-latka oraz Mateusza Kamińskiego szkoleniowiec gospodarzy postanowił dorzucić jeszcze Łukasza Kędziorę. Ponadto na ławce rezerwowych usiedli grający ostatnio regularnie Konrad Nowak i Bartosz Guzdek. Na prawym skrzydle zameldował się Tomas Mikinić, a Dawida Czaplińskiego trener Odry przesunął z ,,dziesiątki" do linii ataku.

Mecz mógł rozpocząć się od mocnego uderzenia ze strony gospodarzy. Już w 2. minucie Odra miała rzut wolny z prawej strony boiska, dośrodkowanie Galana trafiło na głowę Kędziory, który urwał się Azackiemu, ale uderzenie środkowego obrońcy opolan zostało sparowane do boku przez Kajzera. W kolejnych minutach do głosu doszli podopieczni Hermesa. W 7. minucie ładną wymianę podań między Skórą a Capannim strzałem z narożnika pola karnego przy bliższym słupku kończył ten pierwszy, jednak Haluch był na posterunku i odbił futbolówkę na korner. Dwie minuty później sprzed szesnastki szczęścia próbował Capanni, natomiast jego uderzenie przeleciało nad poprzeczką Halucha. Po pół godzinie gry gospodarze mieli rzut rożny, Galan zacentrował na krótki słupek, a tam Mateusz Kamiński urwał się Marcjanikowi i zapakował piłkę głową do siatki. Niebiesko-czerwoni wyszli na prowadzenie, a kapitan Arki mógł sobie zapisać na konto kolejną w tym sezonie bramkę straconą przez jego kompromitujące jak na zawodowego piłkarza zachowanie. Do końca pierwszej części rywalizacji gdynianie nie byli już w stanie stworzyć sobie sytuacji bramkowej - była co prawda główka Azackiego po dośrodkowaniu Skóry z kornera, ale okazała się ona mocno niecelna.

Drugą połowę Arka rozpoczęła z dwiema zmianami w składzie - Tomala na murawie zastąpił Rymaniak, a Capanniego Adamczyk. W 49. minucie Kędziora we własnym polu karnym pociągnął za rękę Skórę i spowodował upadek 19-latka, który w międzyczasie zdążył przytomnie obrócić się z piłką. Sędzia Jarzębak wskazał na wapno, a kilka chwil później skutecznym egzekutorem jedenastki okazał się Adamczyk, którego intencje wyczuł co prawda Haluch, ale nie był w stanie zastopować zmierzającej w jego prawy narożnik futbolówki. W odpowiedzi sprzed pola karnego płasko strzelał Czapliński, natomiast piłka o metr minęła prawy słupek Kajzera. Chwilę później Mikinić spudłował z bliska po akcji prawą stroną. W 55. minucie Kędziora po raz drugi sfaulował Skórę na żółtą kartkę, więc Jarzębak nie miał wyboru i musiał wskazać stoperowi Odry trasę z murawy pod prysznic. Wydawało się, że strzelenie kolejnych goli przez grającą w przewadze Arkę stanowi jedynie kwestię czasu. Tymczasem żółto-niebiescy mieli wyraźny problem z wykreowaniem sobie konkretnych sytuacji. W 67. minucie Haydary sprzed szesnastki uderzył nad poprzeczką. Walczący w osłabieniu opolanie starali się odgryzać. Kajzer musiał interweniować po strzale Galana, a Mateusz Kamiński po kolejnym dośrodkowaniu Hiszpana główkował niecelnie. Ostatnie 10 minut to nareszcie ataki Arkowców. Najpierw Purzycki przeniósł piłkę nad bramką po dośrodkowaniu Skóry z kornera, chwilę później solową akcję minimalnie niecelnym uderzeniem z 15 m kończył Czubak. W 86. minucie Adamczyk zacentrował z prawej strony, Czubak świetnie zgrał futbolówkę głową na przedpole, tam całkowicie sam przed Haluchem stał Skóra, ale w wymarzonej sytuacji fatalnie spudłował, uderzając głową nad poprzeczką. W ostatniej minucie regulaminowego czasu gry podopieczni Hermesa mieli piłkę meczową - dobre podanie Żebrowskiego z prawej flanki stworzyło idealną okazję znajdującemu się oko w oko z bramkarzem Czubakowi, jednak napastnik żółto-niebieskich przegrał ten pojedynek. Skończyło się na remisie 1:1.

Postawa Arkowców w niedzielny wieczór była (Odra)żająca. Grając niespełna 40 minut w przewadze, nie byli w stanie zdominować słabego rywala i wykreować sobie tylu sytuacji, by wracać z Opola z trzema punktami. Podopieczni Hermesa zanotowali drugie z rzędu katastrofalne zawody, w czasie których obrońcy popełniają kardynalne błędy, a w ofensywie brakuje ruchliwości, ambicji, chęci, determinacji i konsekwencji w dążeniu do realizacji swoich celów. To, co Arka odstawia w tej lidze od dwóch tygodni, to jest kompletna żenada. Na Górniku Łęczna i Odrze Opole gdynianie ugrali łącznie JEDEN punkt. Tu nie ma mowy o przypadku, zbyt długo już trwa powtarzalność tego samego scenariusza. W tej chwili żółto-niebieskim awans bezpośredni odjechał bezpowrotnie, a powoli uciekają także baraże. Może to po prostu nie jest drużyna, która byłaby w stanie powalczyć o awans? Może szczytem możliwości tych zawodników jest środek tabeli I ligi? ,,Drużyną" nazywamy tu oczywiście tylko pierwszą jedenastkę, bo właściciele klubu w ostatnich okienkach transferowych dopilnowali, by kadra była tragicznie zbilansowana, a zespół nie miał żadnej jakości na ławce. Powierzanie prowadzenia Arki trenerowi bez żadnego poważnego doświadczenia także nie świadczy o wielkiej odpowiedzialności. Hermes być może stanowi materiał na niezłego szkoleniowca, ale potrzebuje czasu na otrzaskanie się w pracy w seniorskiej piłce. Za swój poligon doświadczalny i pole do nauki otrzymał zespół, który miał walczyć o awans do elity. To brzmi jak jakaś całkowita aberracja, ale stanowi smutną rzeczywistość. Po 24. kolejce Arka plasuje się na 6. lokacie w tabeli ze stratą ośmiu punktów do pierwszej dwójki, z przewagą dwóch oczek nad Podbeskidziem i trzech nad Chrobrym. Nadszedł czas na przerwę reprezentacyjną. Następny mecz żółto-niebiescy rozegrają w sobotę 1 kwietnia o 20:00, a ich rywalem na trudnym terenie Stadionu Miejskiego w Gdyni będzie GKS Katowice.


Odra Opole - Arka Gdynia 1:1

Bramki: M. Kamiński 31' - Adamczyk 52' (k)

Odra: Haluch - Spychała, Kędziora, M. Kamiński, Pingot, Pikk - Mikinić (71' Nowak), W. Kamiński, Niziołek, Galan - Czapliński.

Arka: Kajzer - Tomal (46' Rymaniak), Marcjanik, Azacki, Gojny - Skóra, Purzycki, Milewski (57' Bednarski), Capanni (46' Adamczyk), Haydary (76' Żebrowski) - Czubak.

Żółte kartki: Spychała, Czapliński, Kędziora x2, Haluch - Milewski, Marcjanik, Capanni, Adamczyk, Purzycki.

Czerwona kartka: Kędziora.

Sędzia: Sebastian Jarzębak (Piekary Śląskie).