Wyjazd z Gdyni rozpoczynamy po godzinie 11 – startują dwa autokary i kilkadziesiąt aut. Po mimo wszystko dość długiej, 6-godzinnej podróży w konkretnym upale, jesteśmy pod stadionem Wisły. Na trasie nieadekwatnie do sytuacji zachowuje się policja, wystawiając nieuzasadnione mandaty, do czego „szczególna grupa społeczna” zdążyła się już przyzwyczaić. Wejście na sektor przebiega bardzo sprawnie, a ostatnie osoby na mecz wchodzą jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Od samego początku lecimy z dopingiem, który można uznać za poprawny – mając oczywiście na uwadze warunki pogodowe. Na płocie wisi kilka flag – m.in. Młoda Arka i Zjednoczeni Patrioci. Gospodarze, z którymi jak to podczas pobytu w Płocku, zawsze wymieniamy się „uprzejmościami”, nie zachwycili i w gruncie rzeczy niedzielne spotkanie przeszło do historii bez echa, a nasza oficjalna liczba to 216 osób (w tym 1 Lechita i 2 kibiców Zagłębia Lubin, którym dziękujemy za obecność). Piłkarze miło nas zaskakują, wygrywają pierwszy mecz w tym sezonie i oby tak dalej. Po zakończonym meczu stosunkowo krótko czekamy na otwarcie bram i już po pół godzinie wracamy na północ.