W obliczu sensacyjnej porażki Widzewa z Resovią w sobotni wieczór, w niedzielę Arkowcy stanęli przed szansą na ponowne wskoczenie na pozycję wicelidera I ligi. Warunkiem było jednak zainkasowanie pełnej puli. Rywal należał do tych z gatunku najbardziej wymagających - po drugiej stronie boiska stanęła Miedź Legnica, a więc lider tabeli i jednocześnie drużyna, która zapewniła już sobie zwycięstwo w rozgrywkach na koniec sezonu. W tych okolicznościach Wojciech Łobodziński mógł pozwolić sobie na wystawienie w pierwszej jedenastce na co dzień rezerwowego bramkarza, Mateusza Abramowicza, czy dublera dla Damiana Tronta w roli defensywnego pomocnika - Szymona Matuszka. Miejsce zmagającego się z urazem Jensa Martina Gammelby'ego na prawej obronie zajął Carlos Julio Martinez. Ryszard Tarasiewicz nie zaskoczył składem posłanym do boju od pierwszej minuty. Do wyjściowej jedenastki po absencji w Rzeszowie wrócili Sebastian Milewski i Adam Deja. Uraz Martina Dobrotki także nie okazał się groźny. Odbywającego karencję za czerwoną kartkę Gordana Bunozę zastąpił na środku obrony Djibril Diaw.

Mecz zaczął się fatalnie dla żółto-niebieskich. W 10. minucie Kobacki stracił futbolówkę na lewym skrzydle na wysokości linii środkowej, Dominguez zagrał długą piłkę w okolice pola karnego Arki, Makuch łatwo urwał się Diawowi i wyszedł sam na sam z Krzepiszem, po czym spokojnie tę sytuację wykorzystał i dał gościom szybkie prowadzenie. Po pół godzinie gry legniczanie mogli podwyższyć wynik. Tym razem stratę zanotował Milewski, znów w roli asystenta chciał wystąpić Dominguez, który wrzucił futbolówkę na przedpole, tam Zapolnik przeskoczył Marcjanika i uderzył głową, jednak tym razem na posterunku był Krzepisz. Chwilę później Martinez wykonał długie podanie na wysokość pola karnego, Dominguez urwał się defensywie gdynian i tym razem to Szwajcar doszedł do pozycji strzeleckiej, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. Przed przerwą dwie okazje na doprowadzenie do remisu miał Czubak, ale najpierw nie zdołał trafić w bramkę głową po dośrodkowaniu Stępnia, a potem nieczysto trafił w futbolówkę po wstrzeleniu piłki z prawej strony.

W drugiej połowie pierwszą świetną szansę mieli goście. W 58. minucie Makuch prostopadłym podaniem wyprowadził Zapolnika sam na sam z bramkarzem, ten jednak strzelił nad poprzeczką. Dwie minuty później rewelacyjną indywidualną akcję przeprowadził Stępień, który przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów, nawinął obrońcę w polu karnym i próbował uderzać z ostrego kąta, ale wyraźnie się pomylił. Chwilę później po kontrataku gdynian Kobacki szukał podania do Czubaka, wyszedł z tego strzał po ziemi, jednak futbolówka znalazła się dwa metry obok lewego słupka Abramowicza. W 74. minucie Garcia prostopadłym podaniem uruchomił wbiegającego z lewej strony w pole karne Carolinę, ten uciekł Stępniowi i wyłożył piłkę na trzeci metr, gdzie Makuch dopełnił formalności i trafił do pustej siatki, a Miedź podwyższyła rezultat na 2:0. Już w kolejnej akcji Makuch miał chrapkę na hat-tricka, jednak jego próba lobowania Krzepisza z 35 m zakończyła się udanym powrotem 22-letniego golkipera i sparowaniem futbolówki na korner. W 78. minucie Aleman znakomicie dośrodkował ,,zewniakiem" na głowę Czubaka, młody napastnik perfekcyjnie złożył się do strzału szczupakiem, ale Abramowicz fenomenalnie wyciągnął tę próbę. Po rzucie rożnym wykonywanym przez Alemana do uderzenia głową doszedł z kolei Diaw, ale golkiper legniczan znów stanął na wysokości zadania. Kilka minut później Kuzimski próbował strzału sprzed pola karnego, jednak Abramowicz po raz trzeci w odstępie kilku minut zademonstrował świetną paradę. W doliczonym czasie gry Krzepisz najpierw odbił do boku uderzenie Drzazgi z rzutu wolnego, potem wyciągnął strzał Lewandowskiego z 7 m, a następnie obronił próbę Garcii z linii szesnastki z ostrego kąta. Piłkarze Tarasiewicza w końcówce nie byli już w stanie stworzyć sobie dogodnych okazji podbramkowych.

Oczekiwania w Gdyni przed spotkaniem były wielkie. Kibice oczami wyobraźni widzieli już Arkę na drugiej lokacie w tabeli. Nie udało się osiągnąć wymarzonego celu, nadzieje zostały zamiecione (w zasadzie można powiedzieć ,,zamiedzione") pod dywan. Tyle, że nie wyparowały. Dwa punkty straty do Widzewa pozostają, natomiast przed żółto-niebieskimi jeszcze potyczki z Podbeskidziem i Sandecją, a przed łodzianami - z Miedzią i bielszczanami. Nic nie jest jeszcze rozstrzygnięte. Dziś gdynianie bili głową w mur i nie potrafili rozmontować najlepszej defensywy w I lidze. Brakowało pomysłu na skruszenie zasieków obronnych przeciwnika, zbierania piłek w środku pola, uzyskania większej kontroli nad wydarzeniami boiskowymi. Zemściły się natomiast proste błędy we własnej strefie obronnej. Nie zwieszamy jednak głów, do końca wierzymy w awans bezpośredni. Kluczowe tutaj będzie jednak zwycięstwo w starciu z Podbeskidziem. Początek konfrontacji w Bielsku-Białej w piątek o 20:30.


Arka Gdynia - Miedź Legnica 0:2

Bramki: Makuch 10' i 74'

Arka: Krzepisz - Marcjanik, Diaw, Dobrotka - Stępień (77' Kuzimski), Milewski (61' Bednarski), Deja, Aleman, Adamczyk, Kobacki - Czubak.

Miedź: Abramowicz - Martinez, Mijusković, Aurtenetxe, Carolina - Dominguez (74' Drzazga), Matuszek (86' Bahaid), Chuca (67' Lehaire) - Śliwa (74' Lewandowski), Zapolnik (67' Garcia) - Makuch.

Żółte kartki: Deja, Marcjanik.

Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).

Frekwencja: 7556.