Arka Gdynia - Ruch Chorzów 3:0 (Zjawiński 23', Bożok 68', Siemaszko 81')
Arka: Konrad Jałocha - Tadeusz Socha, Michał Marcjanik, Dawid Sołdecki, Marcin Warcholak - Antoni Łukasiewicz, Yannick Sambea (76' Adam Marciniak) - Marcus da Silva (85' Adrian Błąd), Mateusz Szwoch, Miroslav Božok - Dariusz Zjawiński (67' Rafał Siemaszko).
Ruch: Wojciech Skaba - Martin Konczkowski, Rafał Grodzicki, Mateusz Cichocki, Michał Koj - Łukasz Surma, Łukasz Hanzel (61' Jakub Arak) - Miłosz Przybecki (70' Kamil Mazek), Patryk Lipski, Piotr Ćwielong (82' Łukasz Moneta) - Mariusz Stępiński
Żółta kartka: Szwoch (Arka Gdynia)
Widzów: 10099
Tydzień temu wiele osób przecierało oczy ze zdziwienia. Drużyna w tym samym składzie personalnym co w przegranym meczu na inaugurację ekstraklasy, potrafiła nagle wysoko wygrać z Wisłą Kraków. Po dzisiejszym meczu zdziwienie powinno już być nieco mniejsze, bo przecież Arka po prostu potwierdziła dobrą dyspozycję sprzed 7 dni. Mimo wszystko cała sytuacja wydaje się trochę snem z którego bardzo nie chcemy się wybudzić.
Wracając do meczu z Wisłą, mimo wysokiej jakby nie patrzeć wygranej, pojawiały się głosy, że dwie bramki padły jednak przypadkowo, ostatnia z karnego, i Arka miała dużo szczęścia. Po meczu z Ruchem o niczym podobnym nie może być mowy. Żółto-niebiescy zagrali drugie z rzędu bardzo dobre ligowe spotkanie. Mecz w którym cała drużyna zaprezentowała się bardzo dobrze i skutecznie wypunktowała przeciwnika, jednocześnie nie pozwalając mu na stworzenie większego zagrożenia.
Najbardziej błyszczeli ci, na których spadła największa krytyka po pierwszym spotkaniu. Dariusz Zjawiński otworzył wynik, zdobywając swoją drugą bramkę dla Arki. Na pierwszym planie był jednak tego piątkowego wieczoru Mateusz Szwoch. Trzy asysty, ostatnie podania przy wszystkich golach meczu – to nie zdarza się często. Imponowała zaciętość z jaką Mateusz walczył z obrońcami Ruchu, a potem swoboda z jaką obsługiwał partnerów znakomitymi podaniami.
Nie sposób jednak nie wyróżnić całej drużyny, która w starciu z drużyną Waldemara Fornalika funkcjonowała jak jeden organizm. Kolejne minuty bez straty bramki dolicza do konta Konrad Jałocha. Marcjanik i Sołdecki grali równie efektywnie co przed tygodniem, ale nawet bardziej efektownie. W przypadku Michała imponowało opanowanie w wychodzeniu z trudnych sytuacji. W przypadku Dawida dobre ustawianie się, ale też fantazja, gdy ruszył w końcówce lewą stroną niczym typowy skrzydłowy. Marcin Warcholak dryblował kilku rywali w 85 minucie meczu, a Tadeusz Socha lepiej asekurował w defensywie. Po raz kolejny chwalić trzeba duet środka pola. Yannick Sambea bardzo dobrze zaprezentował się zwłaszcza do przerwy, Antoni Łukasiewicz musiał mocno powalczyć w drugiej części meczu. Zadanie miał najtrudniejsze od dawna, bo naszemu zespołowi, mimo słabszej ogólnej postawy Ruchu, mocno dawał się we znaki ambitny Stępiński. Marcus po raz trzeci w tym sezonie udowadnia, że jest w formie i widać to w jego poruszaniu się na boisku, a Miro Bożok znakomicie wykończył akcję na 2:0.
Na koniec jubilat – 50 mecz w barwach Arki zwieńczony 10 golem, i zarazem pierwsza, upragniona bramka w ekstraklasie. Rafał Siemaszko dziś zwieńczył dzieło, nad którym pracowali przez 90 minut wszyscy zawodnicy i sztab trenerski.
Za tydzień w Białymstoku trudne zadanie z będącą w dobrej formie Jagiellonią. Na konferencji Grzegorz Niciński po raz kolejny wspominał o fantastycznej atmosferze na trybunach, ale miejmy nadzieję, że z nieco mniejszą liczbą fanatyków na trybunach Arka także będzie w stanie zagrać dobre spotkanie. Po ostatnich dwóch meczach możemy być pełni optymizmu.
GALERIA ZDJĘĆ Z MECZU
KONFERENCJA PRASOWA
ZAPIS RELACJI LIVE