Ostatni akt sezonu? Dla czternastu klubów finałowa kolejka I ligi rzeczywiście będzie jednocześnie początkiem wakacji i inauguracją beztroskiej sielanki. Taki scenariusz nie dotyczy jednak czterech zespołów, dla których prawdziwa gra o wszystko dopiero nadchodzi (w tym żółto-niebieskich). Zaledwie dwa spotkania zadecydują o odbiorze całego sezonu przez komentatorów, ekspertów, działaczy, a przede wszystkim kibiców. Zanim jednak dojdzie do bitwy o być albo nie być, w ostatki sezonu zasadniczego trzeba wykonać solidną pracę, by przed wyścigiem o elitę ustawić się na pole position i rywalizację barażową rozpocząć na swoim terenie i swoich warunkach. W niedzielę o 12:40 Arka gra w delegacji z Chrobrym Głogów.
Pomarańczowo-czarni mogą okazać się niewygodnym przeciwnikiem, choć na papierze prezentują się jak schematyczny ligowy średniak. Chrobry skończy rozgrywki w środku tabeli, przed ostatnią serią gier plasuje się na 10. lokacie. W zasadzie w żadnym momencie finiszującej kampanii głogowianom nie groziła ani degradacja, ani walka o pozycje barażowe. Przez cały rok podopieczni Ivana Djurdjevicia mają czas na zabawę grą w piłkę i nie spoczywa na nich wyraźniejsza presja. Zresztą ich wyniki potwierdzają wyżej opisany scenariusz – są w kratkę. Najbliższy rywal gdynian potrafił na wiosnę wygrać trzy mecze z rzędu (ŁKS, Stomil, Zagłębie Sosnowiec), ale potrafił też polec w starciu ze zdecydowanie najsłabszym w stawce GKS-em Bełchatów. Taka wpadka nie była też niczym nowym dla piłkarzy z Dolnego Śląska – w rundzie jesiennej to właśnie na Chrobrym przełamała się Sandecja, która w pierwszych trzynastu kolejkach nie podniosła z murawy kompletu punktów, by z ul. Wita Stwosza wracać w glorii triumfatorów. Ivan Djurdjević nauczył swoich zawodników własnej myśli szkoleniowej, głogowianie nie mają większych problemów ze świadomością tego, co mają grać – tyle, że nie zawsze to wychodzi tak, jak by to sobie zakładali, ponieważ zwyczajnie nie dysponują najmocniejszą kadrą. Pomarańczowo-czarni w perspektywie długofalowej robią postępy, ale czynią je małymi kroczkami. Na pewno nie można im jednak odmówić ambicji i charakteru wkładanego w boiskową rywalizację. Serbski szkoleniowiec, którego w niedzielę zabraknie na ławce trenerskiej Chrobrego z powodu odbywania pięciomeczowej dyskwalifikacji za czerwoną kartkę w pojedynku z Sandecją Nowy Sącz (zastąpi go Maciej Stachowiak), preferuje ostatni krzyk pierwszoligowej mody, czyli ustawienie 4-2-3-1. Ten system stwarza możliwości postawienia akcentu zarówno na defensywę (poprzez kontrolowanie środka pola i niskie ustawienie defensywnych pomocników), jak i na atak (szeroka gra skrzydłowych, dynamika ,,dziewiątki”). Głogowianie stawiają na tę drugą opcję, wykorzystując szybkich Marcela Ziemanna i 20-letniego Dominika Piłę, który w rundzie wiosennej pokazuje się z bardzo pozytywnej strony. Reżyserem gry jest Mateusz Machaj, a w rolę egzekutora wciela się Mikołaj Lebedyński, autor dziewięciu bramek w tym sezonie. Z kolei w tyłach wyróżnia się doskonale znany w Gdyni Przemysław Stolc. Co ciekawe, wychowanek UKS-u Cisowa w kończącej się rundzie najczęściej występuje nie na prawej obronie ani na pozycji stopera, a na lewej flance defensywy. I radzi sobie co najmniej przyzwoicie. W niedzielę Djurdjević będzie musiał sobie poradzić bez podstawowej ,,szóstki” Jaki Kolenca, bo Słoweniec przed tygodniem obejrzał ósmą żółtą kartkę w rozgrywkach, w piątek przedłużył kontrakt z klubem, a teraz ma już przyspieszone wakacje. W tej sytuacji sekundować Tomaszowi Cywce w środku pola prawdopodobnie będzie Robert Mandrysz. Piszemy ,,prawdopodobnie”, bo pomarańczowo-czarni nie grają już o nic, zostało im ostatnie spotkanie przed wakacjami i trenerzy w sytuacjach tak mocno odczuwalnego spokoju często decydują się na ogrywanie młodzieży i częstowanie jej debiutanckimi minutami na poziomie zaplecza Ekstraklasy.
Takie rozwiązanie jest zresztą o tyle bardziej możliwe, że potyczka stanowiąca finał sezonu na drugim poziomie rozgrywkowym, w której zespół aspirujący do górnej połowy tabeli podejmie drużynę walczącą o znalezienie się w Ekstraklasie, odbędzie się w warunkach zupełnie niesprzyjających jakiemukolwiek prestiżowi i budowie marki ligi – na bocznym boisku stadionu przy ul. Wita Stwosza, bez udziału publiczności. Powodem takiego stanu rzeczy jest instalacja podgrzewanej murawy na głównej murawie obiektu w Głogowie. Działacze Arki podejmowali w tej sytuacji kroki mające na celu przeniesienie rywalizacji w bardziej dogodne warunki, proponując rozegranie konfrontacji w Polkowicach czy Gdyni (przy pokryciu kosztów organizacji meczu i podróży piłkarzy Chrobrego). Rządzący klubem z Dolnego Śląska nie wyrazili jednak aprobaty na taki scenariusz i w efekcie mamy do czynienia z okolicznościami, które najkrócej można określić jako słaby żart. Natomiast Arkowcy nie mogą się na nie oglądać. Stawką niedzielnego grania będzie 4. pozycja w tabeli na koniec rozgrywek i tym samym rozegranie półfinałowego starcia barażowego z Łódzkim Klubem Sportowym w Gdyni, a nie przy al. Unii Lubelskiej. Aby tak się stało, żółto-niebiescy muszą przy Wita Stwosza wygrać. Remis lub porażka także mogą im dać barażowy handicap, ale one akurat zmuszałyby gdynian do oglądania się na ŁKS i nie dawałyby żadnej gwarancji. Cel do osiągnięcia jest więc jasny. Mimo że podopieczni Dariusza Marca punktują u siebie tylko nieznacznie lepiej (29 oczek na własnym boisku przy 28 na wyjeździe), to jednak komfort toczenia boju już trzy dni później bez konieczności kilkugodzinnego przejazdu w głąb Polski może okazać się szalenie istotny – zarówno w kontekście spotkania z łodzianami, jak i w perspektywie ewentualnego finału baraży po kolejnych czterech dniach. Nie powinniśmy się więc obawiać o motywację żółto-niebieskich. Rodzi się natomiast pytanie o ich rzeczywistą formę, bo pojedynek z Radomiakiem nie nastrajał optymistycznie w najmniejszym stopniu. Na Dolnym Śląsku Arkowcy będą musieli sobie też poradzić bez pauzującego za osiem żółtych kartoników Arkadiusza Kasperkiewicza. Wydaje się też, że trener Marzec powinien w niedzielę zrezygnować z Michała Marcjanika i Mateusza Żebrowskiego – obaj są bowiem zagrożeni karencją w potyczce barażowej, a poza tym zmęczenie sezonem również daje im się we znaki i dobrze byłoby przywrócić im nieco świeżości przed decydującymi bitwami o Ekstraklasę. Mecz z Chrobrym na zakończenie sezonu zasadniczego jest ważny, ale w tym momencie nie najważniejszy na świecie. Oczywiście nie należy odstawiać nogi, ale trzeba też zachować rozsądek, uniknąć kontuzji, pauz kartkowych i fizycznego zajechania się.
W ostatnią niedzielę rozgrywek większość zagadek zostanie rozwikłanych. Dowiemy się, czy Radomiak i Nieciecza przyklepią bezpośredni awans, czy też GKS Tychy namiesza jeszcze na szczycie tabeli. Poznamy także ostatni zespół z gwarancją gry w barażach o awans, którym prawdopodobnie będzie Górnik Łęczna, ale Miedź Legnica ma jeszcze matematyczne szanse. Dla Arki natomiast konfrontacja w Głogowie będzie stanowić z jednej strony koniec sezonu, ale z drugiej – początek finałowej walki o realizację celu, którym dla Dariusza Marca i jego zawodników jest awans do elity. Mamy nadzieję, że żółto-niebieskim uda się podnieść z murawy trzy punkty, zaklepać sobie możliwość rozgrywania pierwszego barażu przy ul. Olimpijskiej i wprawić w dobre nastroje przed najważniejszym tygodniem w sezonie 2020/2021. Wczoraj obiecałaś mi na pewno!