Wraz z nadejściem nowego sezonu standardowo mogliśmy odczuć napływ nowych nadziei. Te nigdy nas nie opuszczały nawet wtedy, gdy absolutnie nie było do nich podstaw. Z każdym kolejnym testowanym piłkarzem klub dawał nam coraz to większą wiarę, że może tym razem wszystko idzie w dobrym kierunku. O ile rotacje w drużynie to rzecz normalna to w tym okienku transferowym niejeden z nas przetarł oczy ze zdziwienia. W kadrze nie został praktycznie nikt ze starego składu. Drużyna przypominająca zlepek nażelowanych manekinów przestała istnieć. Dylemat – to dobrze czy źle? Po ostatnim gwizdku w meczu ze Śląskiem nawet ci najbardziej negatywnie nastawieni zaczęli rozmyślać czy przypadkiem pojedyncze osobniki nie przydadzą się w I-ligowej Arce. Dyskusja trwała w najlepsze a z każdym kolejnym tygodniem z klubu odchodzili podstawowi piłkarze. Wcześniej okrzyknięci baranami bez ambicji zaczęli nabierać wartości. Kibice, którzy twierdzili, że nikt z tego składu nie zasługuje na miejsce w drużynie teraz obwiniają klub, że tego i tamtego piłkarza nie udało się utrzymać. Paradoks, ale jakże naturalny.
Faktem stało się jednak to, iż cała kadra została wymieniona. Ciężko będzie natknąć się na Brazylijczyka czy Czecha. Z 24 piłkarzy zaledwie trójka to obcokrajowcy. Chciałoby się powiedzieć „w końcu!’. Problem na który zwracano uwagę już dawno nareszcie wydaje się być rozwiązany. Nie wystarczy jednak wymienić stranierich na Polaków i w przypadku niepowodzenia założyć ręce i stwierdzić „no przecież macie co chcieliście”. Trzeba to zrobić w sposób przemyślany i odpowiedzialny. Wydaje się, że trener działa właśnie w taki sposób. Wydaje się… Mecz inauguracyjny niewiele nam powiedział, bo niewiele mógł nam powiedzieć. Widać, że obecna Arka nie ma nic wspólnego z tą „ekstraklasową”. I chociaż przez trzy niewykorzystane setki czujemy lekki niedosyt to śmiało można stwierdzić, że jest lepiej. Tylko czy mogło być gorzej? Czy mogło być coś gorszego od tej drużyny, którą widzieliśmy w ubiegłym sezonie?
Warta Poznań stawiana w roli jednego z faworytów do awansu była chyba idealnym przeciwnikiem na pierwszy ogień. Zresztą po 3 bądź 4 kolejce powinno się nieco wyjaśnić zwłaszcza, że mierzyć będziemy się z bardzo silnymi drużynami. Recepta na awans jest niezmienna od wielu lat – zdobywać pewne punkty z teoretycznie słabszymi drużynami i wyrywać chociażby jeden w najcięższych meczach. I przede wszystkim - wykorzystywać w 100% nadarzające się okazje, bo jedna z nich może być na wagę awansu. To my w większości spotkań stawiani będziemy w roli faworyta i to my będziemy musieli je wygrywać. Przed drużyną jeszcze masa pracy i jeśli trzeba czekać na efekty 2-3 sezony to jestem za, byleby do ekstraklasy wróciła Arka o której marzymy i która w meczu o być albo nie być nie przegrywa 0:5. Nikt chyba nie chce widzieć drużyny, która prawie w każdej kolejce zostaje upokorzona. Niektórzy mogą stwierdzić, że to fantazje a ja twierdzę, że to cel, który trzeba postawić sobie jak najwyżej i z determinacją o niego walczyć. Jak pokazuje przeszłość, często nie udaje się go osiągnąć, lecz najważniejsza jest zawziętość, której ostatnio tak bardzo nam brakowało.